Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia
Zamówienia
Życiorys
Powrót
do str.gł.
|
5. KASANDRA verso JAN
Nie wiem co nam jeszcze
błyskawicami pisane
Lęk wysokości
znasz to
chłód w przyrodzeniu
wirujące schody
odsuwające się ściany
Ci którzy doszli
wciskając lęk głęboko
pod czaszkę
już nie patrzą w dół
tam
gdzie globalna wiocha
gdzie tłoczą się narody
naród Internetu
naród książeczki
z krzyżykiem
i rozpacz stąd
bo ręce są łamliwe
oto jest chrust
na stos
kosmaty kosmos
seksualnych os
Ksiądz
wchodzi na ambonę
strzela
w zajęcze serca
owiec
dzieci oddane do dojrzewalni
akwaria pełne podróży
a w miasteczku akademickim o godzinie zero
chłopiec z pokładu swojej deskorolki widzi
jak Oswald Spengler przyszywa guziki
Fryderyk Nietzsche idzie po świeże bułeczki dla siostry
pies Heideggera niesie w pysku dzisiejszą gazetę
Jean Paul Sartre zniża żywopłot i tnąc
dowcipkuje z Lévi-Straussem
Einstein na progu czyści but
i tylko młodszy pracownik naukowy
ściąga z ich pamięci
pliki
Dalej
zaczynają się tłumy
gry mas
Bogowie moi odłóżcie broń
Upadki przemiany
cudzołóstwa porwania
życie codzienne bogów
upadłość i podłość
Ciężkie przypadki idą na dno
Mogą wynurzyć się
z każdej chwili ze skały
z księżyca z błota
i z naszego nie
nieśmiertelni nauczyciele
wyrwać nas
do odpowiedzi
z korzeniami
Zamiast
przychodzą rudowłose
prawdziwe i farbowane
rudymi
głosami
podpalają bramę
„Bagno 3. Skupuję włosy”
Münchausen?
powoli
powoli
poboli i przestanie
niech będzie tak
wolno
woda się zmienia w ogień
biały
bez szemrania
oko w oko bez
mrugnięcia
nie ja w ja
w bez znaczenia
do szturmu
z białym łopotem
Czas rusztowania zdjąć
przed Bogiem i historią
nie gniewaj się na świat
że go nie ma dziś
w tobie
świat zaczyna się jutro
świat się poczyna in vitro
|