O
książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia
Zamówienia
Powrót
do str.gł.
|
Dla mnie to było tak: ty miałaś nareszcie to, czego chciałaś, po co
przyszłaś tu specjalnie ze mną, niejako z wielkiego wyboru. Przecież
czekałaś na to, umawiałaś się. Byłaś przecież na progu, taka niewinna,
przełamująca barierę strachu, powiedzmy wstydu... taka mała, młoda,
kochana. Wydawało mi się, że jestem największym dobroczyńcą, teraz to się
nazywa sponsorem, który właśnie otwiera świat dla kogoś. Oczywiście
bezinteresownie, albo nie tyle bezinteresownie, co w zamian za miłość, a
to też samo w sobie jest przecież piękne. Ja się nie zagłębiałem w żadną
psychologię, ani żaden jakiś narcyzm. Dla mnie istotą było zasłyszane,
przeczytane hasło: Pan Bóg działa urokiem. Ona chce być tutaj, teraz i ze
mną, a to jest tak samo oczywiste, jak to, że właśnie tutaj teraz
jesteśmy. A w ogóle to ja myślałem, że to wszystko to jest dla ciebie zbyt
dużo na raz i że to ja muszę na wszystko bardzo teraz uważać. No, mówiąc
krótko, ja sobie wyobrażałem cuda-wianki, że mam przy sobie dziecko
niewinne i że pod moją opieką, jedynie zresztą moją itd. itp. No, bo tak i
już. Zresztą chlałem tak, jak bym cię nie kochał i to już powinno zwrócić
moją uwagę na problem występowania jakichkolwiek uczuć wyższych z mojej
strony, ale to też bez problemu dałem radę sobie wytłumaczyć, Bąku. Po
jakimś czasie oczywiście, a mianowicie tym, że czułem beznadziejność tego
związku i już na progu chciałem go rozwalić. Tak naprawdę to był dopiero
początek... Chce ci się tego słuchać?
|