RECENZJE

Umieścimy, jak tylko się ukażą

Kolejna recenzja

O książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia


Zamówienia

 

Powrót do str.gł.

 

Jakub Winiarski
Dziwne przestrzenie (Adam Raczyński, Obce wanny)

www.literackie.pl

 


Być może główną atrakcją wierszy Adama Raczyńskiego są te dziwne przestrzenie, w jakich każe on poruszać się wrażliwości swojego poetyckiego bohatera i śledzącego jego poczynania czytelnika. Takie jak w wierszu „Miasto w piachu”, gdzie „Most jest cyrkiem na akrobacje powietrza, / ostatni w tym roku ciepły dech zapiera się na pylonach, / w kinie kamienic oglądam żyrandole, staniki na potrójne piersi, / jarzeniówki biura są szparami do lepszego świata” i gdzie „Wagony z piaskiem jadą w kierunku morza.” W tych dziwnych przestrzeniach (czy Chirico z Delvaux nie byliby tu przypadkiem równie trafnym punktem odniesienia jak Weronika Włodarczyk, której reprodukcje obrazów stanowią część integralną tej książki?) rzeczywistość traci swoje właściwości, czas i przestrzeń odmieniają się, a przedmioty zaczynają zachowywać co najmniej nienaturalnie, jak choćby w wierszu „Kurs”, gdzie „Kosze z używaną odzieżą suną na spadochronach, / czarne figi jak kolonia nietoperzy obsiadają drzewa, / spacerowicz wznosi drgające ręce do zaparkowanego nieba, / idzie na postój / taksówek i to jest wygrany na loterii los, / bo trafia na niemowę i jego samochód / z wyłączoną świadomością.” Adam Raczyński nie ma żadnego „przesłania”, nie głosi marności świata ani nie staje do walki po stronie jakichkolwiek idei. Jego polityką, polityką jego świadomie uprawianej poetyckiej kreacji jest, jak myślę, jedynie chęć oddania widzialnego świata, przepuszczonego przez filtr wyobraźni własnej, niepowtarzalnej, osobnej. I znów, jak już raz napisałem w przypadku książki Raczyńskiego „Otwieracz”, wspomnieć muszę, że nie jest to liryka wielkich uniesień, liryka burzy i naporu, nerwów napiętych jak postronki i wrażliwości kaleczonej przez każdorazowe dotknięcie rzeczywistości. To mały, kameralny świat małych, kameralnych dramatów, których siła wyrazu w tym właśnie zdaje się leżeć, że ich autor, podpatrujący i wyrażający rzeczywistość Adam Raczyński, nie robić nic ponad niezbędne minimum, żeby dramaty te istotnie były dramatyczne, katastrofy – katastroficzne, i tak dalej. Raz na jakiś czas dobrze jest zetknąć się z taką poezją. Po tych wszystkich napiętych jak postronki lirykach wszystkich napiętych jak postronki liryków i liryczek chłodny nurt takiego języka i takiego obrazowania to cenna odmiana. Wystarczy tylko pojąć na moment, że czasem nie ma nic, tylko słowo po słowie odtworzony obraz, który ktoś musiał pozostawić. Na przykład taki, jak „Miejsce”: „W miejscu stacji ćwiartka topionego sera, / dopiero co otwarta butelka przechodzi folię, / przez ten upał kupiła bilet w pierwszej klasie, / ale na korytarzu, gdzie nawet kible są inne, / obok niezapisanego papieru / zestawy jednorazowego mleczka, kawa / jest wliczona, czarna jak powiększone źrenice, / konduktor kładzie czapkę na półce na bagaże / i śpiewa pieśń o wietrze, stara kobieta w sypialnym / pochrapuje, a może przeżywa orgazm, / tego nie wiesz, mówi przez sen, że chodzi do zoo / popatrzeć na wnuka, razem oglądają odcinek emerytury, / każdego miesiąca jest taki sam, / ale przynajmniej dziecko uczy się liczyć do dziesięciu. // Miasteczko okazuje się blokiem zagubionym wśród zbóż.” Wystarczy wejść na moment w te dziwne przestrzenie, w te „obce wanny”. I jest dobrze.



Adam Raczyński, „Obce wanny”, doM wYdawniczy tCHu, Warszawa 2006.
 

 


 
 
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

powrót do str. głównej ksiazki