1

O książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia
Życiorys


Zamówienia

 

Powrót do str.gł.

 

 

Horyzont zadań wytyczono b. ambitnie – z dużym zapasem bezpieczeństwa wyprzedzając amerykański program celujący w koniec dekady – sowieckie korabli miały zacząć osiadać na Srebrnym Globie już w 67-68 roku. Sam pamiętam, jak w podsumowaniu (czytanej z wypiekami) książki Arcta Na progu kosmosu[1], pisano (cytując samego Schirrę[2]), że nie będzie nic dziwnego, kiedy na pierwszego lądującego na Księżycu astronautę amerykańskiego, czekać już będzie kosmonauta sowiecki, by zaprosić go na szklankę gorącego czaju. Duża dawka pewności siebie i samozadowolenia[3]. Przegapiłem wówczas, z pewnością ogólnikowy i nie budzący niepokoju, acz jakże (z dzisiejszej perspektywy) znamienny szczegół. Tuż obok makatki z ową rzewną księżycową scenką, autor niezobowiązująco (była już jesień 65) informował: „trudności mnożą się, a przezwyciężyć je mogą tylko wysiłki naukowców i konstruktorów, liczne próby i czas”. Czy to zakodowany przekaz (ocierający się niebezpiecznie o zdradę tajemnic państwowych)? Nie sposób zgadnąć. Dziś wiadomo, że w sowieckim programie księżycowym tak w istocie się działo. A autora propagującej kosmiczne przygody książki, towarzysza z „bratniej” Pol’szy, zapewne oprowadzano po kilku OKB i odsłonięto rąbka tajemnic skrywających istotne problemy. ŁOK i ŁK były niemal gotowe, zond wykonywał loty orbitalne[4], a prace przy gargantuicznej rakiecie nośnej wydłużały się w nieskończoność, opóźniały, łamiąc bezustannie napięte, przesuwane wciąż (o miesiąc, o kwartał) harmonogramy. Jakby coś się sprzysięgło, jakby ciążyła na niej klątwa.

Gwoli ścisłości – z kronikarskiego choćby obowiązku – trzeba odnotować, że Amerykanie również mieli potężne problemy - ze stabilnością kolosalnego silnika F1 pierwszego stopnia rakiety Saturn V.


 

[1] Bohdan Arct, Na progu kosmosu, Warszawa 1965, s. 179.

[2] Walter Schirra (1923-2007) – trzeci astronauta amerykański na orbicie okołoziemskiej (1962), później jeszcze dwukrotnie znalazł się w kosmosie – w lotach orbitalnych Gemini-6 i Apollo-7.

[3] Znaczy to ni mniej, ni więcej, że kiedy pierwszy Amerykanin stąpnie na Księżyc, Sowieci będą tam dysponować bazą – i takie były ich perspektywiczne plany.

[4] Najpewniej jako satelity z „serii” kosmos – pod tą nazwą Rosjanie wystrzeliwali wszystko – od próbnych wersji statków załogowych, poprzez satelity geodezyjne, szpiegowskie, aż po poronione warianty stacji orbitalnych.

 

 

 

ciąg dalszy wyboru fragmentów

 
 
 
powrót